Guamblin Island

Fakty i informacje praktyczne
Wyspa Guamblin, znana również jako Wyspa Socorro, Nuestra Señora del Socorro lub Huamblin, jest chilijską wyspą. Wyspa jest parkiem narodowym i znajduje się na liście ważnych obszarów ptasich. Jest to miejsce lęgowe sieweczki rzecznej.
Wyspa nigdy nie była zamieszkana, ale było na niej kilku desperatów, którzy zginęli na niej w 1725 roku. Wyspa nosiła inną nazwę: Isla de Nuestra Señora del Socorro. W 1724 r. Commercie Compagnie wyposażyła dwie fregaty. Wyprawa była w rzeczywistości nielegalna: Hiszpania miała wyłączne prawo do handlu z tą częścią Ameryki Południowej. Aby zmniejszyć ryzyko zatrzymania przez hiszpańskie statki, fregatom nadano hiszpańsko brzmiące nazwy: Don Carlos i Don Louis. Na pokładzie znajdowały się również hiszpańskie bandery. W celu obrony przed atakami nieprzyjaciela, każdy z okrętów miał 34 działa.
Na pokładzie obu znajdowało się około 120 osób. Wszyscy oficerowie pochodzili z Zelandii, większość podoficerów i rzemieślników pochodziła z Zelandii lub pozostałych części Republiki, ale zwykli marynarze i żołnierze pochodzili głównie z Niemiec lub Skandynawii.
Laurens Wartels był jednym z członków załogi statku "Don Louis". Jego imię na liście musztry zapisano jako "Laurus". Pełnił funkcję stewarda.
W nocy z 31 stycznia na 1 lutego 1725 r. kiedy statki znajdowały się na 48 stopniu szerokości południowej, na "Don Louisie" słychać było wielki trzask. Główny maszt był złamany. 15 maja Hubregt Kempe zauważył, że statek jest tak nieszczelny, że z trudem można go utrzymać w suchości za pomocą jednej pompy.
Było wielkie zapotrzebowanie na jedzenie i picie. Zaczęli więc szukać, w zasięgu wzroku pojawiła się wyspa. Na podstawie starych map koledzy założyli, że jest to wyspa Nuestra Señora del Socorro. Przypuszczenie to okazało się słuszne. Obecnie wyspa ta nazywa się Isla Guamblin. Z tego, co marynarze mogli stwierdzić, na wyspie nie mieszkali żadni ludzie.
Steward Laurens Wartels i dwaj marynarze zaproponowali, by zostali na wyspie tej nocy, zamiast wracać na statek. Następnego dnia rano mogliby zebrać trochę jedzenia i przygotować je dla chorych. Kapitan zgodził się. Zostawił im trochę zapasów na wypadek, gdyby w następnych dniach nie udało się przeprawić ze statku. W następnych dniach wszystko poszło zupełnie nie tak. Pojawił się silny sztorm, który uniemożliwił dopłynięcie do wyspy. Ponadto pękły prawie wszystkie liny kotwiczne, w wyniku czego na statku pozostała tylko jedna kotwica. Północny wiatr zniósł statek na południe, zbliżając go do wybrzeża i grożąc uderzeniem o skały.
Na wyspę dotarli 26 października. Zobaczyli, że duży namiot dla chorych, który załoga zbudowała tam 30 maja, został przewrócony, ale stał tam mniejszy namiot, który, jak można było przypuszczać, został zbudowany przez trzech mężczyzn, którzy pozostali na miejscu. Kiedy jednak wyszli na brzeg i podeszli do małego namiotu, zobaczyli, że trzej mężczyźni leżą w nim martwi. Najwyraźniej jakiś czas temu zmarli z głodu i zimna.
I to pomimo faktu, że wyspa nigdy nie była zamieszkana. I tak pochowano trzy osoby.
Pełną historię Don Louisa można znaleźć na holenderskiej stronie internetowej:
Aisén